* Luke *
Życie to stek bzdur. Debile którzy mnie otaczają, wieczna
rutyna, to takie frustrujące. Czemu świat w którym się otaczam jest taki nudny
i niezrozumiały? Strach, jedyna rzecz która jeszcze mnie tu trzyma, lęk przed
bólem którego nie znam, ale wiem, że wkrótce doświadczę. Śmierć, tak często
o niej myślę. Samobójstwo byłoby moją
szansą na lepsze, ale jestem tchórzem i przeraża mnie myśl o odebraniu sobie
jedynej rzeczy, która tak naprawdę, mi została. Pusta bezsilność i ludzka
głupota mnie przytłacza, przerasta. Muzyka to jedyny sposób na osłodzenie
wolnych chwil. Sześć strun które pomagają mi odpłynąć i zapomnieć o wszystkim
co mnie otacza. Większość czasu spędzam na imprezach. Piję, zaliczam panienki i
daje koncerty, a to wszystko dzięki Michael’owi i jego skromnemu biznesowi.
Clifford ma wtyki na każdą domówkę. Kto by pomyślał, że dasz trochę trawki i
już zawsze jesteś mile widzianym gościem.
-Luke, wychodzę. Ty też się zbieraj bo się spóźnisz do
szkoły-wrzasnęła matka wybudzając mnie z zamyślenia- A i pamiętaj, że masz
dzisiaj korki- dodała i trzasnęła drzwiami. Wyjąłem telefon z kieszeni i
zadzwoniłem do kumpla.
-Za 15 min. u mnie- zwróciłem się do słuchawki.
-Lucas
Robert Hemmings. Jak zawsze budzisz mnie miłym powitaniem- przewróciłem
oczami i się rozłączyłem.
Leżałem na kanapie jedząc już rozmiękłe płatki i oglądając
wczorajszy mecz, gdy usłyszałem otwieranie drzwi. Zdążyłem się przyzwyczaić do
tego, że Michael nigdy nie używa dzwonka czy chociaż puka.
-Posrało cię?- zapytałem kiedy spostrzegłem przyjaciela-
Różowe?- Clifford miał dziwne upodobanie do farbowania włosów na najróżniejsze
kolory.
-Stary tym razem to ja nie wiem jak to się znalazło na mojej
głowie- zaczął się tłumaczyć- Wstałem rano i już tak było.
-Gdybyś tyle nie pił to do niczego takiego by nie doszło-
powiedziałem, kąciki moich ust powędrowały ku górze. Chłopak usiadł obok mnie
na kanapie i wziął moją gitarę akustyczną, która stała przy telewizorze. Z
instrumentu wypływały pojedyncze dźwięki.
-Musisz ją nastroić.-powiedział spoglądając na mnie. Przez
chwilę pokój ogarnęła cisza którą postanowiłem przerwać.
-Miałeś mi coś powiedzieć.
-A tak- najwyraźniej sobie przypomniał- Szykuje się impreza
u Irwin.
-Ashton coś
organizuje?
-Nie, jego siostra- sprostował Mike.
-Sory ale dzisiaj nie mogę. Matka ustawiła mi korki, a jak
ogarnie...- nie dał mi dokończyć.
-Hemmings kurwa, młoda płaci podwójnie- westchnąłem.
Potrzebuje tej forsy, można powiedzieć, że jestem to komuś winien. Wziąłem
głęboki oddech i spojrzałem na przyjaciela.
-O której?
* Zoe *
Cała byłam roztrzęsiona, stres mnie zżerał i czułam się
nieswojo. Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w wielką plazmę wiszącą na
przeciwległej ścianie. Z daleka słyszałam szum czajnika i ciche podśpiewywanie
pani Hemmings. Stukot jej obcasów był coraz lepiej słyszalny co oznaczało, że
niesie moja herbatę. Wzięłam gorący napój w ręce i podziękowałam skinieniem
głowy na co kobieta uśmiechnęła się promiennie.
-Pójdę zawołać syna- poinformowała mnie.-Luke, chodź na dole
czeka już Zoe-zawołała. Czyżby niebieskooki był synem mojej wychowawczyni?
-Pewnie ma słuchawki w uszach. Możesz tam do niego iść ja
zaraz do was zajrzę- znów zwróciła się do mnie. Powoli wstałam i z gorącą
herbatą pokierowałam się na schody. Pokonując stopnie i przyglądając się porozwieszanym
na ścianach zdjęciom upewniłam się w moich przypuszczeniach co do blondyna.
Fotografie z dzieciństwa i niedalekiej przeszłości doprowadziły mnie na szczyt
schodów gdzie stałam przed wyborem między trzema drzwiami. Nacisnęłam niepewnie
pierwszą klamkę i delikatnie odepchnęłam od siebie drewno. Bingo! To
zdecydowanie pokój chłopaka. Ściany w ciemnym kolorze całe obklejone plakatami
zespołów takich jak Guns n’ Rosses czy All Time Low.
-Ma niezły gust- pomyślałam. Po całym pomieszczeniu walały
się ubrania, płyty, a nawet jedzenie. Pod prawą ścianą stały dwie gitary,
elektryczna i basowa, a obok nich biurko na którym walały się pozapisywane
kartki. Wzięłam jedną do ręki- nuty. Czyżby kryła się w nim dusza artysty? W
pokoju znajdowało się wszystko, nie
brakowało niczego oprócz chłopaka. Wtedy spostrzegłam otwarte okno.
-Cholera- zaklęłam pod nosem.
-I jak wam...- zaczęła kobieta otwierając drzwi. Najpierw
zerknęła na mnie, dopiero potem w tym samym kierunku co ja.
-Uciekł. ______________________________________________________
Muke <3
czekam na dalsze rozdziały
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział coraz ładniej piszesz :)
OdpowiedzUsuńLuke emok :P Ale im zwiał, nie ma tak łatwo w poznaniu przyszłego chłopaka. Biedna Zoe xD
Czekam na rozdział :D
Ehh a tak się nastawiłam na te korki ;-;
OdpowiedzUsuńAle rozumiem że impreza ważniejsza xd ale może i Zoe tam się wybierze?! Xx
Świetny ♥