poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 1

-Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa, zbliżamy się do lądowania- usłyszałam komunikat stewardessy, który przywrócił mnie do normalności. Znów pisałam o tamtej nocy w pamiętniku, nie mogę pogodzić się z odejściem rodziców, to właśnie dlatego wyjeżdżam z Nowego Yorku do Australii. Przyleciałam tu, bo mój brat tu zamieszkał. Nie wytrzymał i po prostu uciekł. Tchórz zostawił rodzinę z problemami w rękach czternastolatki. Nienawidzę go za to.
Poczułam jak koła samolotu uderzają o ziemie i odetchnęłam z ulgą, wreszcie na miejscu. Odprawa bagażowa i wszystkie sprawy na lotnisku przebiegły szybko i zgodnie z planem więc mogłam wyjść z budynku i odnaleźć mojego brata. Otworzyłam drzwi i poczułam jak ciepłe powietrze otula moją twarz.

-Już lubię to miejsce- pomyślałam. Zawsze byłam strasznym zmarzluchem i chyba za wiele się nie zmieniło bo wolę ciepło niż zimno.
-Hej, Zoe! Młoda!- usłyszałam jak ktoś mnie woła, oczywistym było kto. Podeszłam do samochodu Matta i bez słowa wsiadłam na siedzenie pasażera. Puki nie muszę, nie mam zamiaru się do niego odezwać. Chcę tylko usłyszeć "przepraszam", a mu wybaczę. Kierowca wsiadł na swoje miejsce i chyba wiedząc, że się nie odezwę, milczał przez całą drogę do mojego nowego domu.
Wychodząc z samochodu znów usłyszałam swoje imię.
-Zoe tu masz swój klucz do domu- powiedział wręczając mi przedmiot- twój pokój jest na górze. Ja jadę do pracy i wrócę ok. 17, będziesz mieć czas by się rozgościć- skończył i delikatnie się uśmiechnął ja tylko chwyciłam za rączkę walizki i ruszyłam w kierunku mieszkania. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się ono bardzo ładnie urządzone ale rzecz która zdziwiła mnie jeszcze bardziej to, to, że na samym wejściu zostałam staranowana przez sporego, obślinionego, czarnego labradora o którym brat prawdopodobnie zapomniał mi wspomnieć. Kocham psy ale nie kiedy mnie liżą, a temu osobnikowi tylko to po głowie chodziło. Kiedy udało mi się już pozbyć z siebie ciężaru od razu, wraz z bagażem, powędrowałam na górę. Odnalezienie mojego pokoju nie było trudne, bo na drzwiach do niego została przewieszona tabliczka z moim imieniem.
-Sprytne, Matt- pomyślałam chwytając za klamkę, aby otworzyć drzwi. Po raz kolejny mój brat mnie zaskoczył, pokój był cudowny, lawendowe ściany, wielkie, pięknie pościelone łóżko i biało niebieskie dodatki,  które tworzyły idealną dla mnie kombinacje. Od razu odstawiłam na bok swój bagaż i wskoczyłam na puchową przestrzeń na której miałam spać. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym co teraz i postanowiłam się rozpakować, przebrać i przejść na spacer po okolicy. Kiedy każda półka i wieszak był zapełniony, a ja stałam już w zwykłych jeansach i koszulce *Paramore byłam gotowa wyjść z domu. Ostatni raz pogłaskałam czarnego przyjaciela i otworzyłam drzwi. Otoczenie było dla mnie dość specyficzne, zawsze byłam przytłoczona wieżowcami i wszechobecnymi samochodami, tutaj tego nie ma, Australia była tego przeciwieństwem, piękną, pełną kwiatów, oazą spokoju. Podziwiałam nawet najmniejsze zalety tego miejsca. Podczas obrotu szczęścia który chciałam wykonać coś się wydarzyło. Nie ma dnia kiedy sobie czegoś nie zrobię, po prostu zawsze wpadam w tarapaty, a teraz potknęłam się o własne nogi. Nic nowego, nowością było to, że na kogoś wpadłam, mianowicie na zielonookiego, ciemnego blondyna w loczkach.
-Wszystko okey? Nic sobie nie zrobiłaś? - zabrzmiał jego słodki, zmartwiony głos z akcentem.
-Nie, nie wszystko w porządku, przepraszam- wstałam i cała czerwona jak najszybciej uciekłam z miejsca zdarzenia w stroną domu.
-Jestem Ashton!- tylko usłyszałam jak krzyczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Paramore to zespół rockowy 


Nie jestem zadowolona z końcówki ale się starałam wiem, że na pewno dalej będzie lepiej.

czwartek, 18 września 2014

Prolog

"People change, memories don't."
29 sierpnia 2014
   Jeden moment. Pojedynczy błąd który spowodował, że teraz Ich nie ma. 
Minął tydzień, siedem dni podczas których zdążyłam wyjść ze szpitala, kupić bilety do Sydney i  wsiąść do tej stalowej kapsuły zwanej samolotem. Czemu Australia? Bo jedyna osoba która mi została -brat- uciekł z Nowego Yorku właśnie tam, na drugi koniec świata. Nie dziwie mu się sama uciekam ale nie potrafię mu wybaczyć, że zostawił mnie samą w tym bagnie.                                                                   Z. 

Lydia Land of Grafic