czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 10

Myślę, że do tego rozdziału powinniście puścić sobie tą piosenkę  https://www.youtube.com/watch?v=NIBDAkDLYUc strasznie pasuje mi tu, poza tym trochę się nim zainspirowałam.
*Zoe*
 Od celu dzieliło mnie jakieś sześć domów i już tutaj słyszałam dudnienie muzyki. Najwidoczniej impreza trwała w najlepsze i bardzo mnie to cieszyło. Kiedy dotarłam pod dom Irwin przeraziłam się, po całym ogrodzie porozwalane były puszki i butelki po alkoholach, a pod drzewem leżał jakiś chłopak, najwidoczniej trochę przegiął. Obawiam się tego co spotka mnie w środku. Stanęłam przed drzwiami i już miałam użyć dzwonka kiedy uświadomiłam sobie, że i tak nikt go nie usłyszy. Nacisnęłam klamkę i już byłam wewnątrz. Wraz z moim wejściem straciłam słuch, moje bębenki pękły, muzyka była zdecydowanie za głośna. Kiedy byłam już w głębi mieszkania wśród roztańczonych, pijanych rówieśników postanowiłam poszukać kogoś znajomego. Przez chwilę przemknęła mi przed oczami Lou, ale zaraz zniknęła. Biedaczka, bycie gospodarzem imprezy z taką liczbą gości, w dodatku pijanych, na pewno nie jest łatwe. Przechodziłam tak właśnie przez kuchnie, omijając szerokim łukiem zataczających się ludzi, gdy się potknęłam i upadłam. Na szczęście nic mnie nie bolało, bo wpadłam na coś miękkiego, chwila to się rusza… Szybko wstałam i cała czerwona chciałam już odejść ale ktoś złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Ashton?!- zdziwiona, aż wrzasnęłam kiedy zobaczyłam osobę która trzyma moją rękę.
-Ashton Fletcher Irwin chyba, że wolisz twój wybawca- zaśmiał się obserwując moją reakcje. Chwila jak on ma na nazwisko? Czyli, że… MATKO.
-Jesteś bratem Lauren?
-Tak to moja młodsza siostra- spojrzał na mnie jakby to było oczywiste.
-Oj to takie nie w porządku. Podoba mi się brat mojej przyjaciółki i w dodatku on jest starszy, Zoe co z tobą nie tak- zakryłam usta, bo uświadomiłam sobie, że cały czas mówię na głos. Blondyn zareagował tylko głośnym chichotem, a ja znów oblałam się rumieńcem.
-Oh Paramore- powiedział i poklepał mnie po ramionach.
-Słucham?- zaskoczyło mnie określenie jakiego użył w stosunku do mnie.
- No kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy miałaś na sobie koszulkę tego zespołu, poza tym- spojrzał na moje ubranie- teraz też ją masz- wywróciłam oczami.
-Jestem Zoe Lea Rose ale Paramore też mi pasuje- zaśmiałam się.
-W takim razie panno Rose, zachce się pani czegoś napić – zapytał nonszalancko i zanim zdążyłam odpowiedzieć podał mi czerwony kubeczek z tajemniczą zawartością.

Z Ash’em, który opowiadał mi o swoich zdolnościach do gry na perkusji, spędziłam sporą część wieczoru. Był zabawnym rozmówcą dzięki któremu czas mijał szybciej. Niestety chłopak mnie zostawił, bo chciał pomóc siostrze, a ja znów zostałam sama. Humor zdecydowanie mi się poprawił, nie wiem czy zawdzięczam to procentom w moim organizmie czy pozytywnemu nastawieniu blondyna. Tak czy siak Luke to już zapomniany problem. Chwyciłam puszkę piwa i w rytm muzyki skierowałam się do salonu. Tańczyłam do gitarowego brzmienia wymachując przy tym włosami. Nagle ktoś mnie szturchnął. Była to dziewczyna, blondynka z aparatem na zębach. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie, zerkając w tylko jej znaną stronę.
-Ty jesteś Zoe, prawda? Słuchaj, jeśli kolejny raz ktoś ich zrani, znaczy jeżeli ty to zrobisz to naprawdę za siebie nie ręczę. Nie zniosę widoku załamanego Caluma i płaczącej Lou, rozumiesz? Nie ufam ci – skończyła swoją przemowę i pociągnęła mnie w stronę kanapy na której siedział Cal. Blondynka popchnęła mnie w stronę kumpla i odeszła.
-Zoe, o widzę, że poznałaś Shorty- powiedział i uśmiechnął się niewyrażnie.
- Hej, gdzie zgubiłeś Irwin?- zapytałam rozbawiona stanem przyjaciela.
- Zobacz sam jak gumisie skaczą tam i siam- śpiewał, żywo gestykulując rękoma. Miał dobry głos ale był chyba za bardzo zalany żeby wyciągnąć od niego jakąkolwiek informację.
- Zoe, wiesz co?- zaczął się śmiać jak jakiś psychol- Chyba się zakochałem- spojrzał rozmarzony gdzieś przed siebie.
-Calum jesteś pijany, chodź zaprowadzę cię do jakiegoś pokoju- wzięłam go pod ramię i powoli, wspólnymi siłami wspięliśmy się na schody. Wepchnęłam bruneta do azylu Lauren i pomogłam mu się położyć.
- Zoe?- zatrzymał mnie kiedy miałam wychodzić z pomieszczenia- Zostałabyś ze mną, nie lubię być sam- powiedział mrużąc oczy i wtulając się w moją rękę. Minęło dobre pół godziny zanim zasnął. Trzydzieści minut historyjek i śpiewania podczas których chyba zdążyłam wytrzeźwieć. Najciszej jak tylko potrafiłam wyszłam z pomieszczenia i chwiejnym krokiem wróciłam do salonu. Tłum się trochę przerzedził, a osoby które zostały zachowywały się trochę ciszej. W centrum zainteresowania stała teraz scena na której ktoś grał na gitarze i śpiewał jak anioł. Nie widziałam kto to taki, ponieważ mam tylko metr sześćdziesiąt dwa i wszyscy mi zasłaniali. Po tym jak już przepchnęłam się i byłam przy głównej atrakcji, zatkało mnie. Luke Hemmings, ten frajer który uciekł z moich lekcji jest tu i świetnie się bawi? No to ma przesrane, niech tylko zamknie tą swoją śliczną mordkę i odłoży gitarę to sobie z nim pogadam.

No to co będzie teraz? Poznaliście już Shorty piszcie co o niej sądzicie i o zaistniałej sytuacji. Każdy komentarz jest miło widziany.
Lydia Land of Grafic