piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 8/ Part 1

notka od autorki: Ahhh, i jakby się tu wytłumaczyć? Długo mnie tu nie było i niestety jedynym wytłumaczeniem tego jest moje lenistwo. Zmotywowałam się (z pomocą przyjaciółek) i teraz jestem tutaj z nowym rozdziałem który jak widzicie rozłożyłam na części. Obiecuję, że już nigdy nie zrobię takiej długiej przerwy w pisaniu. Mimo tego, że moja publiczność nie jest duża to mi na niej zależy i postaram się jej nie zawieść. 



Była noc, a ja biegłam przed siebie ile tylko miałam siły w nogach. Pokierowałam się w stronę lasu, wciąż nie zwalniając tępa. Powoli zaczynałam tracić siły. Stróżki potu zlatywały po moich policzkach, a stopy piekły ze zmęczenia. Czułam jego obecność, siedział mi na ogonie. Ta informacja zdecydowanie przyśpieszyła bicie mojego serca. Muszę się gdzieś ukryć, on nie może mnie znaleźć. Z daleka widziałam coś co mogło mnie uratować, pomóc w zgubieniu go – rozwidlenie dróg. Jak najszybciej skręciłam w lewą dróżkę i ukryłam się za pierwszym lepszym drzewem. Chciałam spowolnić oddech, uspokoić się i szybko obmyślić plan dalszej ucieczki, niestety nie zdążyłam. W lesie było tak cicho, że z daleka dało się usłyszeć jego kroki. Moje tętno znów przyśpieszyło i wtedy nastała cisza, a po niej bardzo głośny strzał i znajomy krzyk.
-Zoe!!! Pomocy!- wrzeszczała przerażona Lauren. W jej głosie słyszalny był strach. Bałam się ale musiałam ją uratować. Bardzo ostrożnie i jak najciszej potrafiłam wyszłam z ukrycia i pokierowałam się za wystraszonym głosem przyjaciółki. Na rozgałęzieniu ścieżek zobaczyłam brunetkę która cała zakrwawiona leżała na zimnej ziemi. Już miałam do niej podbiec kiedy zobaczyłam jego, nachylającego się nad Irwin z zakrwawionym już nożem. Nie mogłam się ruszyć, patrzyłam tylko na tą scenę za łzami w oczach. Bolała mnie głowa i nie miałam na nic siły. Bezsilnie upadłam na zimny grunt i pogłębiłam  się w rozpaczy. Chyba mnie usłyszał ale było mi już wszystko jedno, naprawdę nic mnie już nie obchodziło. Stał nade mną, czułam jego obecność ale byłam zbyt przerażona by zrobić cokolwiek. Wtedy usłyszałam krzyk Caluma. To przez to spojrzałam w jego oczy. Były błękitne, niczym wzburzone morze. Nie do opisania, ale widziałam w nich cos jeszcze, taką jakby troskę pomieszaną ze strachem. Było to dla mnie niezrozumiałe. Ach moja głowa. Nagle poczułam mocny ból z tyłu mojej czaszki. Wołanie Cal’a pogłębiało się, a powieki zaczynały się powoli zamykać.
-Zoe!- poczułam szturchanie w ramię i gwałtownie otworzyłam oczy. To był błąd. Chyba każdy zna to uczucie jak się nagle wybudzi ze snu, a promienie słoneczne padają prosto na jego twarz, nieprzyjemne prawda? Właśnie, sen to była tylko moja wyobrażnie. Przetarłam buzię i postanowiłam ponowić próbę obudzenia się. Przede mną stała moja kochana dwójka i patrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.
-Wszystko w porządku?- zapytała brunetka. Dopiero wtedy zauważyłam jak ciężko oddycham i jak szybko bije moje serce.
-Miałam koszmar.- wytłumaczyłam.
-Wiemy. Przechrapałaś całą matmę. – zaśmiał się chłopak za co dostał łokciem w brzuch od Lou. Biedak cały zgiął się w pół z bólu.
-Chodźmy z tej klasy- powiedział dużo bardziej piskliwym głosem, trzymając się pod żebrami. Chłopak jak na dżentelmena przystało otworzył przed nami drzwi do holu.
-Czyli co, idziemy na pizzę?- zapytała brunetka zadowolona z siebie.
-Ja nie mogę. Robię dzisiaj korki synowi Hemmings- powiedziałam ziewając i po raz kolejny przetarłam twarz dłonią. Przyjaciele jęknęli niezadowoleni.
-Co?- zapytałam rozbawiona ich synchronizacją.
-Po prostu Lauren urządza dzisiaj imprezę- zaczął Calum
-I miałam nadzieję, że do mnie wpadniesz- powiedział Irwin robiąc minę zbitego psiaka.
-Przepraszam ale dzisiaj nie dam rady- zerknęłam na zegarek na nadgarstku- wybaczcie ale muszę już lecieć. Za dwadzieścia minut zaczynam korki, a jeszcze muszę tam dojść.- przytuliłam przyjaciół na pożegnanie i truchcikiem wybiegłam ze szkoły. Miałam jeszcze chwilę na wstąpienie do mieszkanie i wzięcie encyklopedii i innych materiałów, które przygotowywałam przez cała noc.

Stałam zdenerwowana przed posiadłością Hemmingsów, byłam minutę przed czasem i szukałam w sobie odwagi żeby nacisnąć dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek : trzy, dwa, jeden, siedemnasta. Powolnym rucham nacisnęłam przycisk, a przy drzwiach, jak za zamachnięciem czarodziejskiej różdżki, pojawiła się moja wychowawczyni, kobieta którą od dzisiaj będę widywała znacznie częściej.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. No i oczywiście, teraz trzeba będzie czekać a tu flirty się zaczynają ;_;
    Mam nadzieję, że jesteś dumna robiąc nadzieję memu uhahanemu serduszku. Swoją drogą, myślałam, że Calumowi serio się coś stanie, przestraszyłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszny sen ;-;
    Korkii mój poziom ekscytacji nagle wzrósł xx ✌♥

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic